Wspólnota Polska
historia
.wspolnotapolska.org.pl

św. Jan z Kęt (Kanty)

24.06.1390-20.10.2013

Św. Jan urodził się 24 czerwca 1390 roku w niewielkim miasteczku Kęty, położonym u stóp Beskidu Małego, ok. 30 kilometrów od Oświęcimia. Jego ojciec, Stanisław Wacięga, zamożny żywiecki mieszczanin, był nawet burmistrzem tego miasta. O matce wiemy tylko, że miała na imię Anna, nie znamy natomiast jej nazwiska i pochodzenia. O dzieciństwie Świętego nie mamy żadnych pewnych informacji. Pierwszą pewną wiadomością jest zachowany w archiwach Akademii Krakowskiej, pochodzący z 1413 r., wpis dwudziestotrzyletniego Jana z Kęt na Wydział Filozoficzny. Wpłacił wówczas 6 groszy wpisowego, co świadczyło o pewnej zamożności rodziców. Ukończył studia w 1418 r. uzyskując, wyższy od bakałarza, tytuł magistra sztuk wyzwolonych. Kilka następnych lat życia Jana upłynęło nie pozostawiając do naszych czasów żadnych śladów. Prawdopodobnie prowadził wykłady na Akademii, przygotowując się jednocześnie do święceń kapłańskich, które uzyskał zapewne przed 1421 r. Wówczas został zaproszony przez kanoników regularnych z klasztoru w Miechowie, zwanych w Polsce bożogrobcami, do poprowadzenia klasztornej szkoły. W Miechowie spędził następne osiem lat, do 1429 r. Oprócz prowadzenia wykładów i głoszenia kazań, wiele czasu poświęcał na przepisywanie rękopisów potrzebnych do zajęć z uczniami, specjalną uwagę poświęcając pismom św. Augustyna, szczególnego patrona kanoników regularnych. W trakcie pobytu w klasztornej szkole zainteresował się również muzyką, jako że dochowały się do naszych czasów zapisy nutowe kościelnych pieśni dwugłosowych, dokonane ręką Świętego. Prawdopodobnie pobyt Jana wśród bożogrobców zrodził w przyszłości legendę o jego pielgrzymce do Grobu Bożego w Ziemi Świętej.
W 1429 r. zwolniło się miejsce w jednym z kolegiów Akademii Krakowskiej. Zaproponowano jego objęcie Janowi Kantemu, który powrócił do Krakowa i rozpoczął prowadzenie wykładów na Wydziale Filozoficznym. Oprócz prowadzenia wykładów, sprawował w latach 1432 - 1433 i 1437 - 1438 funkcję dziekana wydziału. Studentom wykładał filozofię, logikę, fizykę i ekonomię Arystolelesa. Niezwykła pracowitość, miłość do wiedzy i silna wiara spowodowały, że mając już czterdzieści lat rozpoczął, niezależnie od swych profesorskich obowiązków, studia na Wydziale Teologicznym Akademii Krakowskiej, pod kierunkiem magistra Benedykta Hesse. Studia teologiczne trwały długo, bo aż trzynaście lat, zapewne za sprawą wielu zajęć i obowiązków, wynikających z pełnionych na Akademii rozlicznych funkcji. Po uzyskaniu bakalaureatu z teologii, w 1439 r.,  otrzymał na swoje utrzymanie dochody z parafii św. Floriana w Krakowie i z probostwa w Olkuszu. Po kilku miesiącach, powodowany zapewne przekonaniem, że nie godzi się pobierać dochodów z parafii, nie mogąc jednocześnie wypełniać uczciwie powinności proboszcza, zrezygnował z olkuskiej prebendy. Jan Kanty zatrzymał natomiast godność kanonika i kantora przy kościele św. Floriana. Kolejny to dowód, potwierdzający muzyczne zainteresowania i wiedzę Świętego, jako że funkcja kantora nakładała nań odpowiedzialność za muzykę i śpiew liturgiczny w kościele. W niedługim czasie, w 1443 r., uzyskał również stopień magistra teologii, co pozwoliło mu na prowadzenie wykładów na Wydziale Teologicznym. Wykłady te prowadził aż do śmierci, która przyszła doń 24 grudnia 1473 roku, gdy miał już ponad osiemdziesiąt lat. Według zachowanych żywotów Świętego, miał odbyć za życia pielgrzymki do Ziemi Świętej i Rzymu, jednak nie potwierdzają tych informacji żadne znane dokumenty. Pozostało po nim świadectwo niezwykłej pracowitości i żarliwej wiary. W 1972 r. odkryto w Rzymie rękopisy pozostałe po św. Janie Kantym. Obejmowały one ponad 18 000 stron zapisanych przez Świętego kopii  teologicznych i filozoficznych traktatów, oraz komentarzy do nich. Właśnie te komentarze i częste osobiste wtręty dały świadectwo wielkiej pobożności autora.
Po śmierci św. Jana z Kęt, tak  powszechne było przekonanie o świętości jego życia i heroiczności cnót, że pochowany został pod amboną kościoła św. Anny w Krakowie. Marmurowy grobowiec w tymże kościele wystawił Świętemu rektor Akademii Krakowskiej Jakub Fredel, w 1549 r. Starania o kanonizację rozpoczęto w 1621, gdy synod biskupów polskich wniósł do Stolicy Apostolskiej prośbę o rozpoczęcie procesu. Beatyfikacji św. Jana Kantego dokonał  w 1680 r. papież Innocenty XI, zaś kanonizacja nastąpiła w 1767 r., za sprawą Klemensa XIII.
Św. Jan Kanty czczony jest dzisiaj jako główny patron archidiecezji krakowskiej oraz patron studenckiej młodzieży. Jego główne sanktuarium znajduje się w kościele św. Anny w Krakowie, gdzie ma marmurowy grobowiec i swój własny  ołtarz.
W procesie kanonizacyjnym rozpatrywany był żywot św. Jana Kantego, pióra ks. Stanisława Opatowskiego (zm. 1642), profesora Akademii Krakowskiej i proboszcza kościoła św. Anny. On z kolei korzystał z pierwszych żywotów autorstwa ks. Piotra Skargi i Macieja Miechowity. Fragmenty ich zapisów pozwolą wniknąć w ducha ówczesnej pobożności.
"Roku Pańskiego tysiącnego cztersetnego siedmdziesiątego trzeciego przesławny i znamienity mąż, mistrz Jan z Kętów u Oświęcimia urodzony, nauczyciel ustawiczny Świętego Pisma wAkademijej Krakowskiej, 24 grudnia w wigilją Narodzenia Chrystusowego umarł i w kościele św. Anny przy kazalnicy pogrzebiony jest. Ten roku tegoż cudami się sławić począł i do tego czasu rozmaite ludzkie i bydlęce niemocy i choroby Boską mocą, gdy go kto wzywa, leczy i najduje się być godny, aby go miedzy święte poczytano. Ale jako o inne w tym królestwie błogosławione żywotem i cudami dziwne, tak i kanonizacyją tego nie dbają. Ten na uczynkach się miłosiernych pilnie bawiąc, co rok ubogim suknie i obuwie za swe pieniądze kupując rozdawał. Drugdy czasów zimnych ujźrzawszy ubogiego bosego, swoje trzewiki zdejmując, uziębłemu dawał, a sam na nogi płaszcz spuszczajac, aby go bosego nie widziano, do domu się wracał. Idąc do Rzymu daleko, od rozbójników odarty, gdy odchodzili od niego, zawołał ich mówiąc: "Skłamałem, mam pieniędzy zaszytych w sukni więcej niżem powiedział, o którychem zapomniał; wróćcie się a ostatek pobierzcie". A oni widząc uprzejmość jego, i to wrócili, co byli wzięli. W Rzymie pytali go Polacy, czemu się tak do Rzymu przebiega, nie mając spraw, ani się o beneficia starając. A on im odpowiadał: "Drogi moje do Rzymu czyścem mi są i imi swoje grzechy oczyściam". Na schadzkach doktorów i mistrzów, gdy o prawdę co mówił, przybiegał zaś do każdego mieszkania mówiąc: "Idę do służby Bożej, jeślim cię w czym obraził, odpuść mi proszę". Gdy mu na onych schadzkach kto łajał i słowa na jego krzywdę mówił, on na ścienie mieszkania swego węglem pisał:
"Conturbare cave, non est placare suave.
Infamare cave, nam revocare grave"
"Strzeż się kogo zafrasować, bo nie smaczno przeprawować.
Sławy nie ruszaj bliźniego, bo odwołać coś ciężkiego."
Długo onego pisma po śmierci strzeżono, aby zamazane nie było, aż kiedy nowe budowanie stawić się miało, zginąć musiało. Po śmierci jego, aż do roku Pańskiego 1512 wielu chorych, którzy się do niego obiecowali, do zdrowia przychodzili; było ich w liczbie 83: od febry wybawieni 13, powietrzem zarażonych 5, umierających 6, a prawdziwie umarłych 6 i szalonych 6, opętany jeden, bydląt umierających para. Chwała Tobie Chryste, który tak w doktorze naszym Kancyjusie chwalebny się stajesz. [...] I insze cuda rozmaite i wielkie, którymi tego świętego za żywota i po śmierci, aż do teraźniejszego roku 1610, Pan Bóg ozdobił, profesorowie tejże Akademijej Krakowskiej w kolegijum wielkim, wespół i z kapłany kościoła św. Anny (...) zebrali i spisali... . Z przedniejszych niektóre te są:
W święto Narodzenia Pańskiego, w nocy na jutrznią ten błogosławiony Jam Cantius idąc, ubogiemu na śniegu leżącemu i dla ciężkości mrozu barzo drżącemu, a nad swą nędzą politowania proszącemu, miłosierdziem wzruszony, suknią z siebie dał, którą zaś potym, z kościoła się wróciwszy, w mieszkaniu swym nalazł; a drudzy przydają, że onę sama Przeczysta Matka Boża jemu się pokazawszy, oddała, za uczynność nad ubogim dziękując.
Drugi raz, gdy jeszcze mięso jadał, jedząc w mieszkaniu swym z kilką studentów, którzy u niego mieszkali, ubogiemu żebrzącemu sztukę swą mięsa posłał; a gdy się temu młodzieńcy oni dziwowali, wnetże przed nim insza sztuka mięsa cudownie na stole pokazała się, której, Bogu dzięki oddawszy pożywał. Żyje naszych czasów szedziwy już syn tego, który młodym będąc, jeden z tych był, którzy na to sami patrzyli, i synowi temu swemu, teraz na znacznym jednym urzędzie ziemskim krakowskim będącemu, to powiadał.
Roku 1464, dnia 16 miesiąca czerwca, na płacz białejgłowy jednej, która dzban z mlekiem upuściwszy, paniej swej, na czeladź srogiej, barzo się bała, skorupy zebrawszy, modlitwą swą (...) naczynie ono całe uczynił; i wody z Rudawy rzeczki, pod mury krakowskimi płynącej, napełnić onejże kazawszy, modlitwą swą także wodę onę w mleko przemienił.
Czasu jednego w pół zimy, gdy Ofiarę Świętą w kościele św. Anny tamże w Krakowie odprawował, a ludzie z wielkim nabożeństwem mszej onej słuchali, nieprzyjaciel duszny, zajźrząc im pożytku dusznego i chcąc im rozerwanie na umyśle uczynić, w samą elewacyją Ciała Pańskiego w postaci jaskółki latając i jako własny ptak krzycząc, z wielkim wszystkich podziwieniem pokazał się. Lecz święty, mszą odprawiwszy, ręką onego ułapiłi o ziemie uderzywszy, pokazać się, czym by był, mocą Bożą przymusił; który natychmiast postać jaskółki opuściwszy, w postaci wielkiego i szpetnego węża z wielkim wszystkich, co na to patrzyli, postrachem i radością zniknął.
Powiadają też, że obraz Zbawiciela i Przeczystej matki Jego, na weszciu do wielkiego kolegijum przybity, przed którym się w nocy, gdy kolegijum zamknione bywało, długo i często modliwał, kilka razy do niego mówił i że tenże obraz, gdy dla więtszej uczciwości do kościoła św. Anny, gdzie ciało tego świętego leży, po jego śmierci był przeniesiony, na stare miejsce modlitwy św. Jana Kantego odnieść się rozkazał i że tak uczyniono jest, o czym starodawna jest miedzy profesorami zacnej tej Akademijej w wielkim kolegijum tradycja".
"Przyszedł czas zeszcia jego. Gdy już był w lata i w dobre uczynki pełny, zachorzał i z psalmu one słowa mówił: "Ach mnie Panie, przedłużyło się mieszkanie moje". I inne nabożne słowa wedle zwyczaju swego wypuszczał i mówił: "Nawyższy Boże Ojcze, źrzódło wiecznej sprawiedliwości, który z niewymownej dobroci swej wszytko tworzysz, początkiem i przyczyną pierwszą natury wszytkiej będąc; który niezmierną mądrością i opatrznością swoją wszytko rządzisz, umacniasz, ożywiasz, ubłagasz, uskromisz i wzbudzasz; któryś jest Bóg jeden w Trójcy, prowadź mię przez nieobjęte miłosierdzie Twoje i wysługi, i mękę namilszego Syna Twego do siebie i do przeszczęśliwego końca - aczem dla grzechów moich niegodny, abych Cię w królestwie Twoim wychwalał i dziękował na wieki". I opatrzywszy się przeświętym strawnym Ciała Pańskiego, upominał towarzysze swoje do spólnej miłości, pobożności i wszytkich uczciwości. Zatym z tego mieszkania ciemnego do wiecznej zapłaty wyszedł roku Pańskiego 1473, w samą wigiliją Narodzenia Bożego z wielkim wszytkich wiernych żalem i czcią, w kościele św. Anny w Krakowie położonym".